Już połowa lipca, a ja nadal ślęczę w tym domu. Nawet nie wiem czy można to nazwać domem... Żadnej radości i miłości- prawdziwej, rodzinnej atmosfery. Tylko ta nieznośna cisza i spokój. Lucjusz i Narcyza wyjechali na wspólny odpoczynek. Dziwne...dlaczego?? Wydaje się to takie surrealistyczne i sztuczne. Wręcz do nich nie podobne! Nie miałem ochoty z nimi jechać z powodu ostatniej kłótni, którą znakomicie zapamiętałem.
*Flash back*
Ojciec przywołał mnie do pokoju gestem dłoni i powiedział:
-Draconie, mamy dla Ciebie ważną wiadomość.- Spojrzałem ojcu głęboko w oczy i gdzieś w głębi dostrzegłem przerażenie.
-Słucham ojcze.
-No więc synu, razem z Narcyza podjęliśmy ważną decyzję, która będzie miała ogromny wpływ na Twoje życie, mianowicie...
-Dlaczego wszystkie ważne decyzje dotyczące mnie podejmujecie bez mojej wiedzy??
-Ponieważ jesteś za młody, żeby decydować o swojej przyszłości- wtrąciła matka.
-Ale ja nie rozumiem! Mam już 17 lat i nie mogę decydować o własnej przyszłości?- Zbulwersowałem się.
-Nawet nam ciężko było to zaakceptować. Poza tym to po części nie zależało od nas. Czarny Pan narzucił nam swoją wolę. Dał nam 2 wyjścia.
-W takim razie na czym one polegają?- Spytałem donioślej.
-Albo przejdziesz inicjacje i zostaniesz...
-Takim tyranem jak TY??
-Śmierciożercą.- Dokończył, całkowicie ignorując moją wypowiedź.-Czarny Pan twierdzi, że im szybciej tym lepiej. Ceremonia odbędzie się przed rozpoczęciem roku.
-Zaczynam czuć się zapomniany, więcej czasu poświęcacie Czarnemu Panu niż własnemu synowi.
-Chcemy dla Ciebie jak najlepiej kochanie. Zrozum, że to jest najlepsze wyjście.- Powiedziała Narcyza cicho łkając w chusteczkę.
-Drugie...eh, jest bardzo drastyczne. Czarny Pan Cię zabije- powiedział ojciec nie patrząc mi w oczy- Jako Twoi rodzice chcemy dla Ciebie dobrze.
-Chcecie, żeby moje życie było usiane trupami i klątwami?- Spytałem błagalnie patrząc na matkę.
-Nie, chcemy zapewnić Ci bezpieczne życie...
-Jasne!! Jeśli zabije połowę swoich przyjaciół to na pewno będę bezpieczny!!- Krzyknąłem na odchodne trzaskając drzwiami.
***
Po przypomnieniu sobie tego postanowiłem rozerwać się, dlatego też wysłałem sowę do Blaise'a. On na pewno poprawi mi humor. Dorwałem kartkę i pospiesznie nakreśliłem parę słów i teleportowałem się na Pokatną. Tak jak było ustalone skierowałem się do Dziurawego Kotła. Ku mojemu zdziwieniu przy stoliku niedaleko drzwi wejściowych siedział mój kumpel.
-Szybki jesteś- powiedziałem na przywitanie.
-Siemanko Smoku! Dawno się nie widzieliśmy. Wypiękniałeś!!- Odpowiedział Zabini śmiejąc się.
-Nie pochlebiaj mi. Chodź, byle szybko zamówmy piwo. Muszę Ci coś powiedzieć. Po tej wymianie zdań skierowaliśmy się do baru i na początek zamówiliśmy 2 kremowe. Sącząc je w milczeniu usłyszałem dźwięk świadczący o tym, że do baru przybyli nowi goście. Z ciekawością zerknąłem na drzwi i zobaczyłem JĄ. Z otępienia wyrwał mnie Blais, mówiąc:
-Zobacz na nie, niezłe są, co?
-No... Spełniają podstawowe wymagania (wyruchania!!)
-Spójrz na tę w kręconych włosach.- Nie zdąrzyłem mu odpowiedzieć, bo zamiast napić się piwa wciągnąłem je nosem. Swoim kaszlem ściągnąłem uwagę dwóch nieznajomych dziewcząt. Uchwyciłem JEJ nienawistne spojrzenie. Kątem oka widziałem przyjaciela wpatrującego się w nią jak w obrazek.
-Hej, stary! Na co Ty się gapisz? Przecież to tylko...-Przyjżałem się jej dokładnie i jakby piorun we mnie trzasnął-... Szlama GRANGER!!??
-Malfoy, nie wygłupiaj się. To nie może być ona!-Rzekł i już po chwili w jego oczach dostrzegłem zdziwienie.-A jednak!!- Powiedział po chwili.
-Stary, nie wygłupiaj się! Mamy swoje zasady.- Powiedziałem, chociaż co do ostatniego zdania nie byłem pewny. Wyłączając się z rozmowy postanowiłem zaryzykować- spojrzeć się i uchwycić jeszcze jedno spojrzenie. Powoli odwróciłem się i zobaczyłem jej zgrabną sylwetkę przy barze. Właśnie zamawiała napoje. Jakby wyczuła moje spojrzenie, odwróciła się w moja stronę jak na zawołanie. Bez cienia strachu spojrzała w stronę stolika. Byłem gotów na kolejne, nienawistne spojrzenie lecz, ku mojemu zdumienia Granger spojrzała jakby z ..UCZUCIEM??!!
Ta ''dziwna'' wymiana spojrzeń trwała tylko chwile i na dodatek została przerwana przez dźwięk otwierających się drzwi. Do lokalu wszedł mężczyzna, miał na oko 20 lat. Wysoki brunet o ciemnych oczach. Spojrzałem na miejsce, w którym przed chwilą stała gryfonka, ale już jej tam nie było. Kolejne spojrzenie na chłopaka utwierdziło mnie w tym, że to dobry przyjaciel obu dziewczyn. Szlama zarzuciła mu ręce na szyje i w mgnieniu oka cala trójka siedziała przy stoliku i wesoło gawędziła. Miałem ochotę jak najszybciej opuścić bar, ale Zabini w porę mnie powstrzymał.
-Malfoy, wyluzuj! Przyszliśmy tutaj rozmawiać, a nie wszczynać bójki. A właśnie, co powiesz na spędzenie reszty wakacji w moim zacnym towarzystwie? Trochę się rozerwiesz po ostatniej kłótni ze starymi.
-Dzięki przyjacielu. Trochę zabawy nie zaszkodzi- odparłem nieco smutnym tonem. Szybko zapłaciliśmy i wyszliśmy z baru. Umówiliśmy się, że od jutra będę u niego. Teleportowałem się do domu. Postanowiłem zażyć trochę środków wyskokowych. Usiadłem przy kominku ze szklaneczką ognistej w dłoni. Gdy się skończyła, jedna szklaneczka zamieniła się w dwie...ewentualnie osiem. Po omacku wpakowałem rzeczy do walizki i rzuciłem się na łóżko. Gdy rano wstałem, wziąłem szybko zimny prysznic, przegryzłem coś, zaaplikowałem sobie podwójną dawkę eliksiru na kaca. Smętnym wzrokiem spojrzałem na pustą butelkę i teleportowałem się na Blaise'a.